niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 17

Po chwili, przypomniałam sobie wszystko i od razu szybki ruchem
odepchnęłam Justina od siebie.
-Nie chcę-Powiedziałam patrząc na chłopaka.
Widać było, że mina Justina była dość zdziwiona.
-Dlaczego? Przecież przeprosiłem cię-Odparł.
-Powiedziałeś wszystko Jake'owi -Odparłam,
uniesionym głosem.
-Wiem, nie chciałem tego, ale musiałem mu to powiedzieć,
wiesz jak mi zależy na tobie-Odparł łapiąc mnie za moje dłonie.
-Uwierz mi kochanie, wiem że mnie kochasz i że mi wybaczysz.
Po prostu daj mi szanse, wszystko się zmieni-Dodał, podnosząc
mój podbródek.
Nie wiem co w tamtej chwili miałam robić. Z jednej strony
nie mogłam mu wybaczyć, a z drugiej, sama nie mogłam bez
niego żyć, to stawało się silniejsze ode mnie.
Nie minęło do słownie pięć minut, a Jake wbił
do mojego pokoju, jak strzała.
-Co on tu robi?-Spytał ze zdziwieniem.
-Jake proszę, nie zaczynaj-Powiedziałam, od razu podchodząc
do chłopaka.
-Mówiłaś że z nim skończyłaś-Odparł patrząc złowrogo,
na Justina.
Widziałam po minie Jake, jaki był nieźle wkurzony.
Wmawiałam mu że to koniec, lecz to nie prawda.
-Wynoś się stąd, albo pogadamy inaczej-Syknął.
-Wyluzuj, nie możemy żyć jak normalni ludzie?-
Spytał od razu uśmiechając się.
-Z tobą. Nigdy-Powiedział Jake.
-Nie widzisz co on z tobą robi?-Dodał po chwili, łapiąc
i potrząsając moimi ramionami.
-Wykorzystuję cię, cały czas, jesteś jego kolejną zabawką-Kończył,
próbując mi dać do zrozumienia.
-Victoria nie słuchaj go, przecież nie widzisz, że robi to tylko
po to, żeby nas rozdzielić-Odparł Justin.
-Jake nie wtrącaj się, daj mnie i jemu spokój-Odparłam po chwili.
-Jak możesz mi nie wierzyć?-Spytał ze zdziwieniem.
-Wyjdź już i zostaw nas samych-Powiedziałam stanowczo.
-Nie wyjdę dopóki, on nie wyjdzie-Odparł nerwowo.
-Proszę cię-Powiedziałam patrząc na Jake'a.
Jake spojrzał na mnie, i na Justina, po chwili wyszedł z mojego pokoju.
Usiadłam na łóżko, opierając się rękoma o kolana, nie chcę aby Justin
i Jake toczyli ze sobą wojnę, i to z mojego powodu, nie chcę.
-Staram się jak mogę kochanie-Odparł Justin, klękając przy mnie.
-Ale wydaje mi się, że nie znasz dobrze swojego brata-Dodał.
-Nie chcę już o tym mówić-Westchnęłam.
-Mogę zostać na noc?-Spytał, przeczesując na bok kosmyk,
moich włosów.
-Tak-Odparłam krótko. Dobrze że był blisko mnie, mam tylko
nadzieje że, nie chciał mnie wtedy wykorzystać, ale nie mogę go winić
sama raczej święta nie byłam, chyba.
Położyliśmy się oboje z Justinem na łóżku, od razu bez żadnego
wahania wtuliłam się w jego ciepłe ciało, chciałabym żeby to się nigdy
nie kończyło, żeby był przy mnie już zawsze. Dobrze że nie było
rodziców, a Jake już nie wchodził do pokoju, a może coś zrozumiał?

**

Oczami Justina

Wstałem z łóżka delikatnie przeciągając się, zobaczyłem, że
Victoria jeszcze śpi, nie chciałem jej obudzić, więc
przesunąłem delikatnie jej dłoń na poduszkę.
Zszedłem do salonu, zobaczyłem Jake'a siedzącego na sofie.
-Domu nie masz?-Spytał arogancko Jake.
-Wyluzuj, wiesz że nie chce źle-Powiedziałem. Krew mnie
zalewała od środka, miałem mu ochotę przywalić, ale musiałem
się powstrzymywać, jeszcze nie teraz, jeszcze poczekam.
-Daj jej spokój-Odparł po chwili.
-Wiesz dobrze że mnie kocha, i wiesz dobrze że jej zależy-Odpowiedziałem
a na mojej twarzy od razu pojawił się cwany uśmiech.
Niech nie myśli sobie że odpuszczę, Victoria jest moja i należy
tylko do mnie.
-Ciesz się, że cię jeszcze nie wywaliłem na zbity pysk-Syknął.
-Wiem że chcesz ją tylko się pobawić, bo ci tego brakuje-Dodał.
-Nie znasz mnie, lecz ja ciebie znam, wiem jaki jesteś Jake,
twardziel z ciebie-Westchnąłem klepiąc go po ramieniu.
Jake spojrzał na mnie, widziałem po jego minie jak mnie
nienawidzi, jak by chciał się mnie pozbyć. Ale nie spodziewanie
trafiłem właśnie na niego.
-Mam nadzieje, że wkrótce się przekona jakim jesteś sukinsynem-Powiedział
pewnie.
-Heh, to się okaże-Burknąłem.

**


Oczami Victorii

Obudziłam się dość szybko, przetarłam swoje zaspane oczy,
rozglądnęłam się, zobaczyłam że Justina nie ma obok.
Zerwałam się z łóżka, ogarnęłam się, i szybko zeszłam
do salonu.
Na sofie widziałam siedzących Justina i Jake'a.
Dziwne, że nie było żadnych wojen, z tego mogłam
się cieszyć.
-Mógłby już stąd iść?-Spytał Jake, patrząc wzrokiem
zabójcy, tak chyba mogłam to tak nazwać.
-Okej pójdę już, zobaczymy się potem-Powiedział
Justin, podchodząc do mnie.
Po chwili Justin, spojrzał na Jake'a, tak jakby miał
mu zrobić na złość, i bez żadnego zastanowienia,
delikatnie musnął moje usta.
Jake Spojrzał na nas, nie wiem ale to wywołało w nim
złość.
-Wyjdź już, będzie spokój, a najlepiej jakbyś
w ogóle się nie pojawiał-Powiedział chamskim tonem.
Justin spojrzał na Jake'a, uśmiechnął się i wyszedł,
jeszcze długo patrząc na niego.
-Czy ty zawsze musisz wtrącać się w coś, co nie
powinno cię wcale interesować?-Spytałam nerwowo,
od razu wybuchając ze złości.
-Ty jesteś ślepa, znów prowadzi te swoje gierki-Syknął.
-Chce cię wykorzystać i nic więcej, właściwie jak się
nie mylę, to już to zrobił-Dodał.
-Nie przesadzaj-Odparłam.
-Tylko jedno słodkie słowo, od niego, a ty już
lecisz-Powiedział.-Posłuchaj nie chcę aby tobie jakaś
krzywda się stała, zrozum-Kończył.
-Nie dzieje-Westchnęłam zakładając ręce na piersi.
-Może tego nie widzisz, ale wiem co się dzieje-Odparł
podchodząc do mnie.
-Zawsze wiesz najlepiej-Mój głos momentalnie się złamał,
nie chcę, aby Jake wtrącał się w to, nie będzie mi wybierał,
z kim mam się spotykać, ile razy mogę to jeszcze powtarzać.
Miałam ochotę się rozpłakać, wykrzyczeć wszystko.
-Jesteś moją siostrą, będę się martwił, bo nie chcę żeby
jakiś frajer cię skrzywdził-Odparł, obejmując rękoma
moją twarz.
-Nie chcę już rozmawiać na ten temat-Odparłam odsuwając się od
Jake'a.
-Daj mi spokój-Dodałam, idąc na górę.
Jake patrzał na mnie jeszcze długo, ale nic już nie powiedział.
Dość tego, po prostu dość.

**

Oczami Justina

Skurwiel, sukinsyn, nienawidzę go, ale przysięgam
że wkrótce się to nie długo skończy przysięgam,
waliłem w ścianę pięścią. Nie cierpię jak mnie
ktoś ustawia, kocham ją coraz bardziej zaczyna
mi cholernie zależeć, Jake nie zniszczy tego.
Nie pozwolę ma to, nigdy.
-Gdzie ty byłeś całą noc?-Spytał Cody,
wchodząc do pokoju.-Dobra nie mów,
wiem gdzie byłeś-Dodał.
-Ja muszę go załatwić-Powiedziałem cicho, pod
nosem.
-Jake'a?-Spytał.
-Ten koleś coraz bardziej mi działa na nerwy-Powiedziałem
odpalając, fajkę.
-Spokojnie, coś się wymyśli, ale wiesz że możesz stracić
swoją księżniczkę-Odparł.
-Nigdy, już ci mówiłem to ja decyduje kto odchodzi, ode mnie-
Westchnąłem zaciągając się i wypuszczając dym z moich płuc.
-Jak zawsze stary-Odparł.-Jesteś taki jak ojciec-Dodał blondyn.
-Nie wspominaj mi o nim-Syknąłem.-Taki sam jesteś-Dodałem.
-Może, ale my trochę się różnimy, ale ty Jake jesteście podobni-
Odparł.
-Co ty pieprzysz?-Spytałem.
-Prawda, nie pamiętasz jak to było, do słownie parę lat temu-
Westchnął.
-Pamiętam, działał z nami-Powiedziałem.-Udaje, że nic
się nie wydarzyło-Dodałem.
Szczerze mówiąc Jake, był kiedyś moim kumplem, który mi
pomógł, działał z nami, ale teraz jesteśmy dla siebie
zwykłymi wrogami, którzy toczą wojnę o jedną dziewczynę.
Ale nie myślałem, że zacznie mi tak zależeć, na tej niewinnej
słodkiej dziewczynie.
Justin Ogarnij się, wróć na ziemie.
Nie mam łatwo w życiu, mogę tylko polegać na Cody'm,
ale przy Victorii zmienia się wszystko, a raczej zmieniło się.
Wiem tylko, że muszę walczyć o to co jest teraz dla mnie
najważniejsze, ważne że wybaczyła mi.

**




I mamy kolejny rozdział, dzięki że jesteście, trochę nudny praktycznie nic się
nie dzieje. Chciałam wam podziękować za komentarze i wyświetlenia
to dla mnie tak wiele. Przypominam jak macie jakieś pytania to tutaj.
Ask
Dziękuję i ściskam was mocno kochani,
do nn
10 komentarzy nn.





1 komentarz:

  1. Zapraszam do mnie :) http://just-believe-in-your-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń